Uwielbiam obserwować zawodników, rodziców, trenerów i całe środowisko wokół sportowych zmagań. Szczególną wagę przywiązuję do dziecięcych i młodzieżowych rozgrywek.
Jako rodzic, a także trener przy okazji jednego z turniejów widziałem, jak rodzice z bardzo dużym zapałem dopingują swoje pociechy: krzyczą podpowiadają, gestykulują i…sterują. Chcą praktycznie za nie grać, jakby grali na PlayStation. Mocno lampka mi się zapaliła, gdy usłyszałem (niemal z pianą w ustach): SKASUJ GO!
Ok. Żeby nie było - rugby to sport kontaktowy i nawet najmłodsze dzieci (6-latki) się szarżują, łapią, odbijają. Nad wszystkim czuwa sędzia i (powinni też w ramach rozsądku) trenerzy. Także, czasem dojdzie do mniej fortunnym zagrań - jak w każdym sporcie.
Ale niepanowanie nad emocjami i wywieranie niepotrzebnej presji przez rodziców mocno przekłada się emocje dziecka, które i tak ma ogromną presję wynikającą z samych zawodów (rywale, sędziowie i cała otoczka). Także rodzicu: dzieci zawsze grają na maxa (niezależnie od rangi zawodów), nie odpuszczają i uwierz mi, że chcą zagrać najlepiej jak potrafią. Muszą też błędy popełniać, bo bez tego się nie nauczą.
A Ty rodzicu, bądź rodzicem. Tak, jak to dobrze robisz w innych wspólnych aspektach.